sobota, 24 października 2009

THE END

Koniec część 1 - Odyseji Afrykańskiej
CDN...

wtorek, 20 października 2009

Motor

Z motoryzacja raczej bylem na bakier. Jazda samochodem nie specjalnie mnie bawi, a juz w zyciu bym nie pomyslal ze kiedys na motor wsiade - jako kierowca. Nigdy nie mow nigdy. Ciezko mowic o nauczeniu sie jezdzic ale kilka kolek w Rushooce na motorze juz zrobilem. Pedzilem ze 20 km/h, poczulem ten wiatr we wlosach no i lekkiego bakcyla zlapalem.

Wiezienie

W zeszly czwartek bylem w 2 wiezieniach w Mbarara. Zeby tam wejsc troszke trzeba bylo pooszukiwac naczelnika. Nie bylo to takie klasyczne wiezienie jak u nas na montelupich, wiez nie bylo, wysokich murow etc. Plac z barakami otoczony zwykla siatka. W tych kilku barakach stloczonych jest przeszlo 800 wiezniow.
Po drugiej stronie drogi bylo drugie wiezienie - kobiece. I tam przezylem lekki szok. Jest tam 65 wiezniarek, 11 niemowlakow. 5 z tych 65 kobiet jest w ciazy. Robi to wrazenie jak sie widzi takie male dzieciaki za kratami. 70% kobiet jest nosicielkami HIV.

wtorek, 13 października 2009

ciekawe doswiadczenie

W niedziele z jednym z misjonarzy - o. Marianem rozmawialem na temat czarow, egzorcyzmow etc. Kupil sobie kongijskie figurki i sie nad nimi pomodlil i tak jakos nas wzielo na pogawedke.
W nocy, obudzilem sie kolo 4 rano i patrze a mi sie caly pokoj rusza. Telefon na stoliku kolo lozka mi podskakuje, sciany sie kolysza, lozka sie chybota. Se mysle - ki diabli i poszlem spac dalej. Rano elegancko wstalem ide do o. Mariana i mowie mu ze mi sie caly pokoj w nocy ruszal, czy moze cos poczul. Zaczal sie smiac, ze figurki to w jego pokoju byly a nie moim.
Ale co sie okazalo - w Rushooce bylo male trzesienie ziemi. Niektorzy tez je poczuli. Fajne przezycie.

czwartek, 1 października 2009

Jeszcze o magii

Jaki klimat! Znalazlem dzisiaj taka rzecz na targu staroci ze az mnie ciary przeszly. W Kongo magowie parajacy sie czarna magia maja figurke (fetysz) do ktorej przybijaja gwozdzia za kazda zabita osobe. No i wlasnie taka figurke znalazlem z kilkudziesiecioma gwozdziami. Dosc upiornie wygladala. Rozmawialem z kilkoma osobami (ksiezmi) i przestrzegali przed tego typu rzeczami. Zaraz po kupieniu trzeba odprawic egzorcyzm nad taka figurka. Moze miec w sobie zle moce - to sa slowa bialych ksiezy!!!!! Szok!!! Za figurke gosc chce 250 euro.
W Ugandzie na podobnym targu staroci jedna kobieta sprzedawala kongijskie maski. Pokazala mi wlasnie taka figurke z gwozdziami w albumie i powiedziala ze takich rzeczy woli nie sprzedawac.
http://www.usakowska-wolff.com/Images/nagel.jpg figurka wyglada mniej wiecej tak. Ta ktora znalazlem byla nieco bardziej upiorna.

Czary

W Kabale - 40km na poludnie od Rushooki, jakis gosc porwal malego dzieciaka. Znaleziono pozniej martwe dziecko. Kilka dni pozniej jakis koles probowal porwac kolejne dziecko, ale tym razem zlapali go. Dziecko jeszcze zylo. I co sie okazuje. Przy budowie jakiegos sporego budynku np. centrum handlowe, jakis hotel etc, miejscowi wierza, ze jak zlozy sie dziecko w ofierze to wszystko pojdzie zgodnie z planem. I najgorsze jest to ze w zaden sposob nie da sie tego wykorzenic z ich mentalnosci i wierzen.
Kilka tygodni temu do osrodka zdrowia w Rushooce przyszedl gosc, a raczej przyniesli go z ogromna dziura w szyji. Ponoc bylo widac tetnice, zyly. Zaczelo sie od tego ze wdalo mu sie zakarzenie. Przepisali mu jakies leki. Ale gosc wolal isc do miejscowego szamana. Ten rozrzazonym nozem naciol mu skure powyzej rany. I skonczylo sie tak ze ledwo go odratowali a z malej ranki zrobila mu sie dziura wielkosci piesci.
I najlepsze: w to juz ciezko mi wierzyc, ale miejscowi opowiadali, ze jezeli ktos cos zlego ci zrobil, mozesz isc do szamana, powiedziec mu gdzie ta osoba sie znajduje. Ten zabiera cie wirtualnym helikopterem w to miejsce. Wymierzasz kare bandycie i powracasz do domu. I nie ma znaczenia czy bandyta jest 10m czy 10000km dalej. Ponoc jakis bialy ksiadz mial okazje wyprobowac te praktyki i skonczylo sie na zlamanej nodze. Brzmi absurdalnie, ale bynajmniej ja tego nie wymyslilem :)

Wrocilem z parku

Powrocilem caly i zdrowy z parku Murchison Falls. Safari to ciekawe doswiadczenie. Stado sloni z ok 10m robi naprawde spore wrazenie. Oprocz tego jakies hipopotamy, zyrafy, antylopy szly w tysiace i jeden krokodyl sie nawinal. Przy wyjezdzie z parku, jeden pawian chcial mi plecak zawinac. Wskoczyl na pake samochodu i gdybym w pore nie zlapal plecaka to pewnie musialbym leciec za nim w busz.
Ale z calego tripu najwieksze wrazenie zrobil na mnie polski kosciol i cmentarz w takiej malej miejscowosci Nabyeya. W latach 1941-47 byl tam oboz przejsciowy dla polskich sybirakow. Kiedys wiecej o tym napisze bo chyba warto...