Powrocilem caly i zdrowy z parku Murchison Falls. Safari to ciekawe doswiadczenie. Stado sloni z ok 10m robi naprawde spore wrazenie. Oprocz tego jakies hipopotamy, zyrafy, antylopy szly w tysiace i jeden krokodyl sie nawinal. Przy wyjezdzie z parku, jeden pawian chcial mi plecak zawinac. Wskoczyl na pake samochodu i gdybym w pore nie zlapal plecaka to pewnie musialbym leciec za nim w busz.
Ale z calego tripu najwieksze wrazenie zrobil na mnie polski kosciol i cmentarz w takiej malej miejscowosci Nabyeya. W latach 1941-47 byl tam oboz przejsciowy dla polskich sybirakow. Kiedys wiecej o tym napisze bo chyba warto...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz