Po ok. 20h jazdy autobusem z Nairobi dotarlismy na misje. Z malymi przygodami, ktore kosztowaly po 25 euro na glowe. Z okien autobusu Ugadna robi zdecydowanie lepsze wrazenie niz Kenia. Pierwsze wrazenie w Ugandzie jak najbardziej pozytywne - wszyscy sie usmiechaja, sa zadowoleni, podchodza, pytaja etc.
Na misje dotarlismy w niedziele kolo 10:00. Akurat na impreze pozegnalna jednego z braci, ktory wyjezdza z Rushooki na inna misje. Po obiedzie zorganizowano czesc artystyczna. Niesamowita sprawa jak z jednego bebna, glosu i 6 par nog mozna stworzyc tak niesamowite rytmy. Ciezko to oddac sloami - tego trzeba poprostu posluchac.
Uganda ma niestety tez drugie oblicze, o ktorym opowiadaja nam siostry i bracia z misji. W Rushooce faktycznym problemem jest AIDS. Ale o tym kiedy indziej...
Zmykam na granice z Rwanda - ponoc piekne miejsce....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No napisałbyś coś nowego. Pozdro
OdpowiedzUsuńpopieram lorsona...10 :). Trzymaj się Szymon i powodzenia:)
OdpowiedzUsuńSzyyyyyyyymuś!!
OdpowiedzUsuń