piątek, 25 września 2009

W drodze....

Obecnie jestem w Mbarara. Jest to pierwszy przystanek w drodze do Murchinson Falls. Jutro, kolejny raz Kampala, potem juz park na 2 dni.
Kilka dni temu jak wracalem z Kampali do Rushooki wsiadlem do autobusu jakos przed 13. No i znowu sie zaczelo. Czekalismy na zebranie sie wszystkich pasazerow i zeszlo do 17. A tu prawie 500km drogi. Stresa mialem bo wszystko wskazywalo na to ze znowu wyladuje na noc w obcym miescie. A w sumie nie miescie tylko wiosce - Rwahi. Kilku miejscowych ostrzegalo mnie przed ta wioska, ze mozna dostac po glowie po zmroku. Okazuje sie ze takie Rwahi czy Rushooka jest bardziej niebezpieczna dla bialego niz np. Kampala.
Jak juz dojezdzalem na miejsce, jeden z pasazerow zapytal mnie gdzie jade. Jak uslyszal ze Rwahi a potem dalej do Rushooki (byla godzina 22) dal mi swoj numer telefonu i powiedzial ze jak juz dotre na miejsce zebym wyslal mu smsa ze wszystko jest ok. Po 22 wyskoczylem z autobusu i znalazlem sie z totalnie pustym miejscu, ciemno jak diabli, jakis pijany koles cos tam do mnie zagadywal w miejscowym narzeczu. I co gorsza - zero transportu do Rushooki.
W pewnym momencie zauwazylem goscia z kalachem, wiec podszedlem do niego i zapytalem o transport. Zadzwonil do swojego kolegi i po 10 minutach zostalem odwieziony w eskorcie "wojska" do Rushooki. Bylo ciekawie......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz