czwartek, 17 września 2009

Gulu

Dotarlem wlasnie do Gulu. O tym miasteczku mozna sobie cos wiecej poczytac w nowej ksiazce Jagielskiego "Nocni Wedrowcy".
Gulu jest juz, patrzac na mape, powyzej Nilu. Jadac autobusem, widac bylo roznice pomiedzy poludniem, ktore jest chyba nieco lepiej rozwiniete, a polnoca. Polnoc to przedewszystkim rowniny, porosniete buszem i nadajacymi kolorytu okraglymi chatkami z trzcinowa strzecha. Takie typowo afrykanskie. Krajobrazy naprawde ladne, ale niestety chatki te swiadcza o sporej biedzie. Czesto w takim jednym domu spi kilka(nascie) osob, na ziemi, co bogatsi na matach, z robactwem etc.
Ks. Krzysztof z Rwandy opowiadal, ze nieraz po wizytach wlasnie w takich domostwach musial od razu leciec pod prysznic, a ubrania prac bo lazily po nim m.in. pchly. Dosc ciezko sie zyje tym ludziom tutaj.
Przekraczajac Nil, kapitalnie bylo widac wodospady Karuma. Nawet na miejscowych robily wrazenie. Po drodze jeszcze jakies pawiany sie napatoczyly. Prawdziwe afrykanskie klimaty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz