piątek, 18 września 2009

Soroti

No i jestem w Soroti. Bardzo przyjemne miasteczko. Wlasnie jakie wystepy sa - spiewy, gospel, jakis pan glosno krzyczy Jesus loves you, bless you, loooooooooooooooo, allelujah :D CZAD.
Cos ostatnio zatrzesienie kafejek wiec korzystam ile moge, bo wzglednie tanie sa (ok. pol euraka).
A dzisiaj komunikacja wygladala tak: z Gulu wzialem takiego malego busika (nie jestem pewien ale chyba nazywaja je matatu) do Liry. No i jechalo sie ok. Z Liry do Soroti juz tak sielankowo nie bylo. Pod siedzeniem mialem chyba ze 4 koguty, ktore po pol godzinie jazdy sie bezczelnie zesra.... i darly sie jak nienormalnie. Do tego akurat na tylnym siedzeniu usiadl gosc - okazal sie byc zolnierzem, ktory wozil dvd i telewizor dla braci. Za chiny nie chcial tych rzeczy dac do bagaznika (nie dziwie mu sie) no i przez 1,5h gnietlismy sie z 3-ke z moim plecakiem i jego telewizorem (i bynajmniej nie byla to plazma).
Kapitalny wynalazek maja tutaj - w trakcie jazdy kierowca robi nazywijmy to overstopy. Porownujac - wsiadam sobie w busika u mnie na osiedlu no i pomykam do Krakowa. W Glogoczowie kierowca zatrzymuje sie na srodku zakopianki i w momencie podlatuja ludzie z szaszlykami, kolbai kukurydzy, jakimis owocami, woda, cola i sprzedaja swoje dobra pasazera przez okna busa. Idealna opcja. A teraz minus tego - resztki jedzenia, puste butelki, papierki i inne odpadki organiczne i nieorganiczne w najlepszym wypadku laduja za oknem. W najgorszym pod siedzeniem.
Ide szukac hotelu....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz